czwartek, 11 września 2014

Rozdział 1 'My life is falls"

Rozdział dla Katariny <33
Kocham Cię ;*


Czasem w naszym życiu nadchodzi moment kiedy przeszłość trzeba oddzielić od teraźniejszości.


Kiedyś było wspaniale. Miałam wspaniałych znajomych, rodzinę i chodziłam do dobrej szkoły. Potem Cię poznałam i było jeszcze lepiej. Ale gdy Cię straciłam moje życie się skończyło.
Wstała z hotelowego łóżka i podeszła do wielkiego okna z widokiem na miasto. Buenos Aires to zupełne przeciwieństwo Neapolu.
Wyszła z pokoju i zamknęła drzwi kartą.
Kolejny raz to uczucie. Pytanie 'Co dalej?' było ostatnimi czasy zadawane kilka razy dziennie. Może czas znaleźć odpowiedź?
Zapukała do drzwi wielkiego domu. To był już siódmy z kolei. Denerwowało ją to, że ludzie najpierw umieszczają ogłoszenia, a potem się okazuje, że zmienili zdanie. Brunetka szukała pokoju w jakimś domu. Nie chciała wydawać pieniędzy na mieszkanie.
Drzwi otworzyły się i stanęła za nimi mała dziewczynka w wieku na oko 7 lat.
- Cześć. - powiedziała grzecznie dziewczyna - Zawołasz mamusię?
- Nie ma mamy..
- To tatusia?
- Też nie ma..
- A kto jest w domu?
- Ja i Alba. - zaśmiała się dziewczynka.
- A kto to Alba?
- Moja siostrzyczka. - powiedziała dumnie dziewczynka.
- Zawołasz ją?
- Dobrze.
Mała czarnowłosa dziewczynka zniknęła, a po chwili pojawiła się z dziewczyną mniej więcej w wieku Francescy.
Skądś ją znam. Kojarzy mi się z.. to Alba! TA Alba Rico Navarro!
- Czy ty jesteś.. - zaczęła.
- Tak, to ja - Alba. Mów po co przyszłaś.
- Widziałam ogłoszenie o pokoju i chciałabym..
- Za 10 minut wrącą rodzice. Z nimi porozmawiasz.
- Okey.
- Wejdź.
- Dzięki. - mruknęła i weszła do środka. Zostawiła buty i kurtkę po czym powolnym krokiem szła za 18-letnią gwiazdą.
- Siadaj. - wskazała na białą kanapę - chcesz coś do pica? Kawę? Herbatę? Soku?
- Może być sok, dziękuję.
- Nie bądź taka oficjalna! - zaśmiała się brunetka - Alba.
- Francesca.
- Jak chcesz włącz telewizję. - powiedziała i zniknęła za drzwiami.
Fran postanowiła przyjrzeć się wnętrzu.
Salon był elegancki, ale nowoczesny. W większości urządzony na biało. Na sofie i fotelach nie było najmniejszej plamki. Na przeciw kanapy stał wielki telewizor plazmowy. Trochę bliżej stał niski drewniany stoliczek, a na nim wazon z kwiatami i laptop. Ściany były pomalowane na jasno, ale tym razem był to kolor kremowy. Na środku ściany ciągnął się paseczek o grubości nie więcej niż 30 cm. Pasek był nieco ciemniejszy w brązowe wzorki.W salonie było też kilka szafek i pięknie zdobiony sekretarzyk. Stała też tam wieża  (taka do muzyki, wiecie o co chodzi), a obok spory stos płyt. Na ścianach wisiało kilka obrazów pasujących do wnętrza. Podłoga była drewniana, ale kanapa stała ma białym puchatym dywaniku. Na jednej ze ścian było kilka ogromnych okien sięgających od podłogi do sufitu i drzwi prowadzące na taras. Całość dopełniało kilka drobnych dodatków, które nadawały wnętrzu uroku. Po chwili wróciła Alba z dwiema szklankami soku pomarańczowego i talerzykiem pełnym ciastek z czekoladą.

***

- Jak się czujesz synusiu? - powiedziała kobieta wchodząc do sali w której leżał jej syn.
- A jak mam się czuć? - powiedział z wymalowaną irytacją na twarzy.
- Myślałam, że może być trochę lepiej. - powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Po chwili zaczęły spływać po jej bladych policzkach.
- Widzisz co narobiłeś?! - krzyknął na niego ojciec wchodząc do pomieszczenia - Matka znowu płacze przez ciebie!
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale proszę ciszej. To jest szpital. - powiedziała jedna z pielęgniarek i spojrzała na płaczącą kobietę i rozwścieczonego ojca. Potem jej wzrok powędrował na chłopaka. Pokręciła głową i dodała - I przepraszam, ale muszą państwo opuścić salę, muszę skontrolować wyniki. Niech pani wróci do domu, Marco sobie poradzi, a pani musi odpocząć.
Kobieta w odpowiedzi pokiwała niepewnie głową i trzymając się męża. Kiedy już drzwi były zamknięte, a kobieta była na końcu korytarza młoda pielęgniarka pokręciła głową i powiedziała:
- Znów muszę Cię ratować Marco. Nie poradzisz ty sobie. - zaśmiała się, ale dopiero po chwili dotarło do niej co powiedziała. - Oj, przepraszam. Nie w tym sen..
- Wiem o co chodziło. - brunet zaśmiał się z zmieszania koleżanki. Mimo, że dziewczyna była pielęgniarką przyjaźnili się. W końcu dzieliła ich niewielka różnica wieku.
- To co, jak u ciebie?
- Normalnie. Jak zawsze. - mruknął - A u ciebie?
- Dobrze, Jen jutro urządza imprezę.
- Fajnie.
- A jak samopoczucie? Lepiej?
- Chwilami jest nawet dobrze. Ale wtedy zjawiają się rodzice i wszystko niszczą.
- Jeśli chcesz mogę Cię przenieś do zamkniętej sali..
- Możesz to zrobić?
- Może mi się uda. A chcesz?
- Bardzo!
- Okey, ja muszę iść do następnego pacjenta. Cześć. - powiedziała i z uśmiechem opuściła salę.

***

- Lu! Zgadnij co załatwiłem! - krzyknął ojciec wchodząc do domu córki.
- Tak tato? - zapytała pojawiając się u boku ojca.
Mężczyzna przytulił swoją "małą córeczkę" i powiedział.
- Bilety na koncert jakiegoś młodego artysty.. Tego.. Jak on ma? Nie ważne. To jakaś młoda gwiazda. Miał nawet własną trasę. Myślałem, że Cię to zaciekawi.
- Może być, wiesz że lubię nowe gwiazdy, A kiedy jest ten koncert? Bo jutro mam galę i wiesz..
- Koncert jest za trzy godziny. - zaśmiał się mężczyzna.
- Przyjedziesz po mnie? - zapytała blondynka.
- No wiesz.. matka rozbiła samochód..
- A reszta?
- Rozbiła mercedesa.. A wiesz, że innych nie lubię.
- Okey, to ja przyjadę.
- Dzięki.

~~~~

Ubrała się w letnią sukienkę w odcieniu pudrowego różu. Do tego wzięła koturny w kwiaty i torebkę - na złotym ramiączku -  w ten sam wzór. Założyła złoty łańcuszek i zawieszką w kształcie nutki i kolczyki od kompletu. To tego cieniutka bransoletka i gotowe. Zrobiła delikatny makijaż i rozczesała swoje długie blond loki. Zeszła na parter i wzięła kluczyki od srebrnego Porsche. Weszła drzwiami do garażu i podeszłą do wybranego samochodu. Odblokowała drzwi i wsiadła na miejsce kierowcy. Odpaliła silnik i wyjechała z garażu, który automatycznie się za nią zamknął (wcześniej też się otworzył). Po chwili jazdy była pod domem ojca. Zatrąbiła, a mężczyzna wyszedł z budynku i wsiadł do samochodu. Ruszyła i w ciszy dojechali do miejsca w którym miał być koncert.

^^^^^^^

I jesztt!
Wiem, krótki XDD
Miało być jeszcze o ostatniej postaci, ale to pozostanie dla was tajemnicą do któregoś rozdziału ;>
Fiemm, wredna jestem xd
Ale następny niedługo ;>
(Co u mnie oznacza tydzień ;x)
To tyle xd
Ciao ;*

7 komentarzy:

  1. Kochana. Nieważne co piszesz na GG.
    Nie możesz.
    Rozdział świetny cudowny, najlepszy ♥
    Rozumiesz? nie możesz nas zostawić..
    Nie mam jakoś weny na pisanie dłuższego komentarza.
    Kocham cię i idę cię przekonywać, żebyś tego nie robiła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie <3
      Dziękuję ;*
      To co piszę na gg jest najważniejsze, bo jest w stu procentach prawdą..
      Też kocham <33

      Usuń
  2. Przepraszam, że dop teraz ;c
    Fantastyczne naprawdę boskie. Ja chcę już dwójeczkę ;))
    Kocham <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwójka, trójka i czwórka już dawno są napisane :D
      Czekam na komentarze xd

      Usuń
  3. Świetne <3
    Marco, świetnie opisałaś jego problemy z rodzicami, ale powodem tego tego jest pobyt w szpitalu. Francesc Szukajaca mieszkania, uwielbiam jej postać. No i na koniec Lu, wesoła, bezproblemowa no i bogata. Czysta mieszanka, ciekawe co będzie dalej ;)
    Pozdrawiam i czekam na dwójkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <33
      Każda opinia, wiele dla mnie znaczy ;*
      Dwójka we wtorek ;>

      Usuń

Każdy komentarz jest dla mnie prezentem w postaci weny. ;*