czwartek, 24 lipca 2014

Chapter 7 "In the quest to become someone else"

I znów czas zadedykować komuś rozdział..
I znów ten dylemat:
Jest tyle osób którym chciałbym go zadedykować..
I tym razem trafiło na Gabi..
W sumie nie wiem dlaczego..
Dlatego, że chciała mnie zabić?
Kocham cię ♥


Tydzień później

***

W naszym życiu są wzloty i upadki. Jednego dnia jesteśmy najszczęśliwsi na świecie, a już następnego możemy cały dzień płakać. Ludzie nas ranią, czasem nawet nie świadomie. Ale mimo to dążymy do celu. Pokonujemy przeszkody i starami się osiągnąć to czego chcemy. Po prostu się nie poddajemy. Tacy już jesteśmy.

***

Wyszła z łazienki ubrana w granatową sukienkę w groszki i z opaską we włosach. Stanęła przed lustrem. Obróciła się wokół własnej osi i zatrzymała. Poprawiła trochę makijaż i podeszła do szafy. Wyjęła buty na wysokim obcasie i założyła na bose stopy. Pochodziła trochę po pokoju by rozchodzić obuwie i znów stanęła przy lustrze. Była trochę wyższa, ale nadal nie dosyć wysoka. Wzięła torebkę zawieszoną przy drzwiach i cichutko zeszła po schodach tak, aby nie obudzić śpiącego już brata. Wzięła klucze leżące na półeczce przy drzwiach i cicho wyszła z domu. Schowała kluczyk do torebki i ruszyła do parku. Ma się tam  spotkać z Marco. Wreszcie zaprosił ją na randkę. Rozmyślając o tym co może się wydarzyć doszła na miejsce spotkania. Zauważyła chłopaka siedzącego na ławce. Cichutko podeszła od tyłu i zakryła mu oczy.

***

- Federico! Ile razy mam ci powtarzać, że wszystko dobrze?! - krzyknęła nie dowierzając, że przyjaciel dzwoni do niej co 5 minut.
Kilka dni temu wyszła ze szpitala i ciągle nie może opędzić się od opiekuńczego przyjaciela. Najpierw to on musiał zawieźć ją do nowego mieszkania, a potem siedział u niej całe dnie sprawdzając czy wszystko dobrze. A kiedy go nie było dzwonił co dosłownie 5 minut, żeby się upewnić czy nic się stało. Zgadza się - była osłabiona, ale bez przesady. Zignorowała wrzaski w słuchawce i rozłączyła się. Położyła smartphona na blacie drewnianego stołu i poszła do kuchni. Zignorowała dzwonek telefonu i zaparzyła sobie herbatę. Czekając aż woda się zagotuje słyszała, ze Fede dzwoni jakieś 3 razy, ale ona najzwyczajniej w świecie to zignorowała. Wyłączyła czajnik i nalała wody do kubka. Wsypała dwie łyżeczki cukru i zaniosła napój na stół. Wzięła do tego jakieś ciastka i położyła obok herbaty. Usiadła na miękkim krześle i znów zadzwonił telefon. Zignorowała to i upiła duży łyk napoju. Ale oczywiście nie mogła mieć chwili spokoju. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Raz, drugi, trzeci. W końcu wstała i podeszła do drzwi. Otworzyła je. Jej oczom ukazał się Federico, a kto inny? Było widać, że biegł.
- Ludmiła! - krzyknął - Przestraszyłaś mnie!
- Ja? Czym? - udała zdziwioną, ale dobrze wiedziała o co chodzi.
- I się jeszcze pytasz?! Najpierw rozłączasz się, potem nie odbierasz telefonu i jeszcze drzwi nie otwierasz! Masz coś na swoje usprawiedliwienie moda damo? - na jego ostatnie słowa oboje się zaśmiali.
- Robiłam herbatę.
- Mogłaś odebrać.
- Dobra spokojnie. Wszystko gra, możesz wracać do siebie.
- O nie, zostaję tu. Biegłem do ciebie w deszczu, więc należy mi się nagroda.
- Okey, jaka? - zaśmiała się cicho.
- Po pierwsze zrób mi herbatę, jest zimno, a ja biegłem. - powiedział srogo i wyminął blondynkę w drzwiach. Poszedł do salonu i położył się na kanapę chwytając pilota do ręki. Przełączył na jakiś muzyczny program. Ludmiła pokręciła głową i poszła przygotować herbatę.

***

Zgasiła światło i podeszła do łóżka. Wygodnie się ułożyła i zgasiła lampkę. Spojrzała na ekran telefonu. Od tygodnia nie było żadnego znaku życia od obojga. Od Camili i Saby. Jak oni mogli zrobić coś takiego za jej plecami.

*Flashback*

Weszła do pokoju przyjaciółki. Ale ona nie była tam sama. Całkowała się z jakimś chłopakiem. Na początku pomyślała, że ruda wreszcie znalazła chłopaka, ale po chwili zdała sobie sprawę z tego, że ona go zna. To by J E J chłopak. I to przyssany do J E J najlepszej przyjaciółki. Poczuła coś mokrego w oczach. Łzy.
- Jjak mogłaś? - powiedziała i wybiegła z pokoju.
Na początku starali się jakoś z nią skontaktować, ale po kilku godzinach zapomnieli. Nie raz widziała ich razem. Swojego B Y Ł E GO chłopaka i B Y Ł Ą przyjaciółkę

*Koniec flashback''u*

Z jej oczu ponownie zaczęła wypływać słona ciecz. Czuła się zraniona. Ale kto nie czuł by się tak po wiadomości, że chłopak zdradza cię z najlepszą przyjaciółką?

***

Czemu musi tak być? Czemu nie potrafimy po prostu zapomnieć? Zacząć żyć własnym życiem? Odpowiedź jest prosta - wciąż kochamy. Nie wyobrażamy sobie życia samemu. Ale los skazuje nas na cierpienie. Musimy nauczyć się temu przeciwstawić i robić to czego pragniemy my, a nie ktoś inny. Ale to nie takie proste. Tym bardziej jeśli nie jesteśmy pełnoletni. Zgadza się - są wakacje, święta. Ale dwa miesiące w roku nie zastąpi nam codziennego spotykania się. I co wtedy zrobić? Nie ma na to żadnej recepty. Po prostu musimy się starać, mamy dwie opcje - zapomnieć, lub robić wszystko by być razem.
Spojrzała na ekran telefonu. Sms'y i nieodebrane połączenia. Nie da się zapomnieć jeśli co chwilę ta osoba daje o sobie znak. Czyli on w przeciwieństwie do Natalii postanowił dać z siebie wszystko. I co teraz? Zmienić numer, zatrzeć wszystkie oznaki, że tu jesteśmy i tęsknimy? Tak bardzo tęsknimy.

***

Ma dość. Ciągle te fanki które go szantażują. Czas wyjechać. Zostawić karierę i zacząć ją od nowa w innym kraju. To jedyne wyjście. Bez dłuższej chwili namysły wrócił do hotelu i po prostu zaczął się pakować. Nie pytał innych o zdanie. To jego decyzja i nikt jej nie zmieni. Po niespełna czterdziestu pięciu minutach był spakowany i gotowy do podróży. Kiedy znalazł się na lotnisku wziął do ręki telefon i wybrał tak dobrze znany mu numer:
- Leon? - usłyszał głos w słuchawce.
- Nie, królowa Elżbieta.
- Bardzo śmieszne. - powiedział sarkastycznie - Po co dzwonisz?
- Wyjeżdżam.
- Co?
- Za pół godziny mam samolot do Argentyny.
- Nie mówisz poważnie.
- Mówię Jack. Zacznę karierę od nowa. Nie czekaj na mnie, nie wrócę.
I po prostu się rozłączył. Nie czekał na odpowiedź.

***

- To co robimy? - zapytała.
- Niespodzianka. - uśmiechnął się i złapał ją za rękę.
Wstał i pociągnął ją za sobą. Po jakimś czasie stali przed piękną białą dorożką niczym z bajki. Oczy brunetki zaszkliły się, chłopak szybko to zauważył.
- Co ty, płaczesz?
- To ze wzruszenia. - powiedziała i mocno go przytuliła.
Wsiedli na pojazd i już po chwili wolno jechali ściskając się za ręce.
Kiedy się zatrzymali wysiedli, a dorożka odjechała. Chłopak ponownie pociągnął za sobą brązowooką, ale tym razem to było tylko 5 metrów. Jej oczom ukazał się kocyk. Był starannie ułożony bardzo blisko jeziora, a księżyc w pełni nadawał cudownej atmosfery temu miejscu. Podeszli i zajęli miejsca. Na ziemi i kocu było rozsypane pełno płatków czerwonych róż. Marco mocno objął dziewczynę. Siedzieli tak wtuleni w siebie, kiedy chłopak puścił dziewczynę i wziął do rąk gitarę. Zaczął grać przepiękną melodię, a potem dołączył do niej śpiew:

Si es por amor
Doy todo lo que soy

Si es por amor
todo sera verdadero

Esta es mi vida y no la quiero cambiar
Al fin encontre mi lugar
Pero sueno un amor sincero
Alguien que me pueda amar

Yo me conozco y siempre encuentro la manera
No importa cuando y dónde sea
En mi juego esta claro el reglamento
Cuanto lo siento

Yo tengo un plan siempre
Que te envuelve dulcemente
Yo tengo
Sólo amor para dar

Pero si es por amor
Todo sera verdadero
Si es por amor
Doy todo lo que soy
Mi corazón
Es todo lo que yo tengo
Gane y perdi
 Nunca me rendi
Porque soy asi

- To było piękne.. - powiedziała Francesca mocno przytulając chłopaka.
- Francesco.. zostaniesz moją dziewczyną? - powiedział spoglądając jej głęboko w oczy. Dostrzegł małe iskierki radości.
- Oczywiście, że tak. - powiedziała i pocałowała go w policzek.

♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦

Ten rozdział o dziwno naprawdę mi się podoba. Nawet nie wiem czemu. Po prostu jest taki.. inny niż wszystkie. I to przypadło mi do gustu. Jeszcze tak łatwo mi się go pisało. Zwykle napisanie czegoś tej długości zajmuje mi 4 dni, a nie 2.
Chcę was przeprosić za to całe zamieszanie z odchodzeniem. Nie wiem co miałam w głowie. Ten blog jest ważny i już zawsze będzie. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli.
Za kilka dni pojawi się obiecana miniaturka z okazji miesiącznicy bloga.
To chyba tyle, liczę na jakieś komentarze ;)
Chciałabym aby każdy kto przeczytał rozdział go skomentował. Byłabym wdzięczna.
Julia

środa, 23 lipca 2014

Ten moment może jeszcze poczekać..?

Kiedy zaczęłam czytać te komentarze.. pojawiły mi się łzy w oczach. Tak, było ich tylko 5, ale co z tego? Były wspaniałe.. wzruszyłam się. Naprawdę nie sądziłam, że jestem dla was taka ważna..
Jeszcze dziewczyny na GG coś zdziałały przed opublikowaniem. To co pisaliście było naprawdę miłe.
I jak ja mam teraz odejść? A mówiłam sobie "Nie czytaj komentarzy bo wrócisz!".
Na pewno te komentarze będą mnie teraz prześladować. Nie wiem jak mogłam być taka głupia. Ten blog na prawdę wiele dla mnie znaczy. Nie wiem co sobie myślałam.To był wielki błąd. Mam jeszcze czas na zajmowanie się sobą, a teraz mam być może jedyną szansę na prowadzenie bloga. Mam pomysł na to opowiadanie i nie mogę tego zmarnować. Będę je kontynuowała. I tak co chwilę wchodzę na bloggera i patrzę na bloga czytając komentarze. Teraz są wakacje i jak na razie mam czas. Zgadza się, potem do szkoły. Będzie mi ciężko, bo to już nie będzie to samo. Wcześniej do szkoły, późno w domu, ale są weekendy. I przecież trochę czasu znajdę. Teraz też rozdziały nie były za często. Postaram się. Dam z siebie wszystko. Miałam kilka powodów do odejścia, ale zdałam sobie sprawę z tego, że są bez sensu. Mimo wszystko muszę spróbować..
Zrobię też szablon, bo ten... on będzie przypominał o odejściu.
Może dzięki temu Gabi mnie nie zabije ;>
Okey.. mam nadzieję, że przyjmiecie mnie z powrotem..
Wasza..
Julia

poniedziałek, 21 lipca 2014

Nadszedł ten moment..

Czasami w życiu każdego człowieka nadchodzi moment kiedy czas wszystko zmienić. Wywrócić do góry nogami. Zapomnieć o przeszłości, o tych złych, ale i dobrych chwilach. Trzeba szerokim łukiem odciąć się od tego co było i zacząć nowy etap w życiu.
I właśnie u mnie ten moment nastąpił.
Muszę zacząć nowy etap. Koniec z dotychczasowym życiem. Muszę zmienić to, jak i całą siebie. Muszę odkryć siebie, odkryć swoje powołanie, cel w życiu, swoje prawdzie "ja".
Odejdę stąd..
Z innych blogów.
Zapomnicie o mnie.
Bardzo szybko.
Zdaję sobie sprawę z tego, że na krótko pozostanę w waszych sercach. Zaczniecie czytać kogoś innego. Jest wiele wspaniałych bloggerek i bloggerów. Wcale nie jestem jedną z lepszych. Doskonale o tym wiem. Wiem też, że nadszedł czas na pożegnanie. Nie ma po co dłużej to ciągnąć. Zniknę, ale pozostanie po mnie mały ślad w tym wielkim świecie. Poznałam tu wielu przyjaciół dzięki którym jestem innym człowiekiem. Zmieniłam się. I dobrze mi z tym. Poznałam naprawdę wspaniałych ludzi. To dzięki nim istnieje Julcia D. Dzięki nim ja istnieje.
Chcę powiedzieć tylko jedno:
DZIĘKUJĘ WAM <3
Gdyby nie wy nie wytrzymałabym i odeszła już wcześniej.
Kocham was ♥
Jeju, tak mi smutno, że płaczę ;c
Na zawsze wasza..
Julcia D.
Julia

Miesiąc bloga + Podsumowanie

Tak kochani, to dzisiaj miesiąc bloga..
Jak się cieszę *o*
Przez ten miesiąc osiągnęłam więcej niż kiedykolwiek.
To, że mogę wejść tutaj, i poczytać wspaniałe komentarze od was jest wielkim szczęściem. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko w części moja zasługa. Gdyby nie wy ten blog nie mógłby istnieć. Na dodatek jest 10 obserwatorów *o*
Ale o tym później ;>
Na początku chce wam po prostu podziękować. Jeszcze ta świadomość, że gdzieś tam w świecie są takie wspaniałe osóbki.
W najbliższym czasie dodam miniaturkę z tej okazji.
Dzisiaj przedstawię wam jeszcze statystyki.
Ale mam też przykrą wiadomość..
Nie będzie mnie, bo wyjeżdżam.. jak chyba każdy. Na ten czas na blogu nie będę musiała niczego dodać.Prawdopodobnie jutro jadę. Może na telefonie będzie mi się coś chciało pisać, ale wątpię. W końcu to wakacje. Ale mniejsza o to.
Plan na dzisiaj to dodanie miniaturki, być może rozdziału i przedstawienie statystyk :)
Ale najpierw chcę wyróżnić kilka ważnych dla mnie osób, to co, że niektórzy nawet nie czytają tego bloga? :D


  • Przede wszystkim moje kochanie. Moja wspaniała Jessica. Chociaż mieszkamy w innych krajach daleko od siebie wspiera mniesz, sprawiasz, że się uśmiecham. Pocieszasz mnie. Po prostu jesteś przy mnie. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza? Kocham cię ♥
  • Karolinka.. nawet nie komentujesz, ale doskonale wiem o tym, że czytasz. Po prostu nie masz czasu, żeby komentować moje bzdury. Ale czytasz. Chwalisz mnie..mówisz co mogę poprawić. Ciebie też kocham <33
  • Klaudia.. moja kochana Klaudia.Znamy się niecałe dwa tygodnie.. tydzień i trzy dni. Ale mimo to jesteś jedną z najważniejszych osób. Po prostu kocham cię i już ♥ ;*
  • Natallie'N.. tak.. właściwie prawie się nie znamy. Ale mimo to twoje komentarze wiele dla mnie znaczą. Wiem, że czytasz, a to sprawia, że się uśmiecham. <3
  • Julson, tagg ty też jesteś ważna xd Julia nie czytasz.. na razie ;>  Ale jesteś dla mnie ważna. Ciebie też bardzo kocham ♥
  • Gabson.. teraz kolej na ciebie ;* Czytasz moje wypociny.. hm.. to dziwne xd Kocham cię ♥
  • Ola.. ty też ;d Ciebie też kocham ;*
  • Magdalena Comello.. tak twoje komentarze to wielka motywacja.. Dziękuję ♥
I z grubsza to wszyscy.
Jest jeszcze wiele osób które chciałabym wymienić, ale mam ograniczony czas..
I przed chwilą włączyłam rękę w tort xd
No, ale przejdźmy dalej ;d
Teraz statystyki..
Dodam, że dzisiaj dobiło 1000 wyświetleń!
Wiem, dla niektórych to mało, ale dla mnie bardzo dużo.
Dobra to statystyki, przepraszam, że słowne, ale mam mało czasu xd

Blog ma dokładnie 1006 wejść.

63 komentarze.

12 postów.

9 opublikowanych.

3 wersje robocze.

10 obserwatorów.

Na blogu jest 7 stron.

Jedna robocza.

Bloga odwiedzano z krajów:

Polska 862 razy
Stany Zjednoczone 54
Niemcy 23
Holandia 18
Norwegia 17
Ukraina 16
Luksemburg 9
Wielka Brytania 2
Rosja 2
Finlandia 1.

To chyba tyle.
Do później ;*

niedziela, 20 lipca 2014

Chapter 6 "Interrogation"

Rozdział dedykuję trzem osobom.
Po pierwsze wspaniałej Natallie'n N. za to, że moje nawet najgorsze rozdziały jej się podobają. Tylko ona przejęła się moim odejściem z kilku blogów.. Za to, że po prostu jest. <3
I dla MIASTA WIOCHY! Kocham was ♥ Wiocha rządzi xd
Jesteśmy najlepsze <3 XD
I najważniejsze.. Dla
Lizzy Guire/Dusiowatej ♥
Dziękuję <3
Kocham cię <3
I pomyśleć, że znamy się tydzień i dwa dni xd
Już nie wyobrażam sobie, że mogłabym wejść na gg i nie popisać z tb ♥
Dziękuję ♥


Wyszła z łazienki i podeszła do szafy, wzięła kolorową sukienkę. Ponownie poszła do łazienki i ubrała wybraną rzecz. Do tego włożyła opaskę. Zrobiła lekki makijaż. Podeszła do szafy i wzięła buty na koturnie. Nałożyła je na nogi i przejrzałą się w lustrze.
- Idealnie. - szepnęła kręcąc się wokół własnej osi.
Wzięła torbę i wyszła z pokoju.
- Luca idę na przesłuchanie! - krzyknęła i wyszła z budynku.
Poszła do Studio On Beat. Zauważyła, że stoi tam już dużo osób.
"Nie uda mi się" - pomyślała.

***

Wybiegł z domu i po chwili był na miejscu. Rozejrzał się. Nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Fran stała przy ścianie. Była smutna. Podszedł do niej szybko.
- Co się stało? - zapytał.
- Nnic.
- Widzę, że coś cię gnębi.
- No bo ja nie mam szans. Wszyscy ci ludzie mają talent, a ja? Nie.
- Na pewno masz talent.
- A właściwie co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem na przesłuchanie.
- Naprawdę?
- Tak.
- Super!

***

- L..lu.. ja przepraszam, to wszy..
- Nie przepraszaj. - powiedziała cicho - to nie twoja wina.
- Idę po lekarza. - powiedział i wyszedł z sali. Po chwili wrócił z lekarzem.
- Może nas pan zostawić? - zapytał.
Federico wyszedł.
Lekarz zadawał pytania, a Lu odpowiadała.
Myślami krążyła w swoim śnie. Zastanawiała się czy to działo się na prawdę, czy tylko jej się śniło. Wydawało się takie.. nieprawdo podobne?

***

- Jjak mogłaś? - powiedziała z wyrzutem i wybiegła z pokoju przyjaciółki.
Bieganie w obcasach opanowała już do perfekcji. Wybiegła z domu, potem na chodnik i ile sił w nogach do siebie. Kiedy była na miejscu jej makijaż był cały rozmazany od łez a ona wyczerpana. Zamknęła drzwi i przekręciła klucz. Usłyszała głos matki:
- Kochanie? Już wróciłaś?
Nie może mnie zobaczyć w takim stanie. Muszę się schować. Szybko!
Jak najszybciej wbiegła do komórki pod schodami i zamknęła się w niej.
- Córeczko? Wszystko okey? - zapytała pukając do drzwi.
- Tak, jest dobrze! - powiedziała starając się aby jej głos zabrzmiał normalnie.
- Jeśli tak, to czemu jesteś w komórce? - zapytała z rozbawieniem.
- Przyszłam po.. - jej wzrok padł na miotłę przy drzwiach - miotłę.
- A po co miotła?
- Muszę zamieść w swoim pokoju. - powiedziała.
- Ah tak? Ale ty masz dywan w pokoju.
- Aale nie w garderobie.
- Okey. - powiedziała i roześmiana wróciła do kuchni.
Szatynka wyszła cała w pajęczynach i poszła do pokoju. Przekręciła klucz w drzwiach i oparła się o drzwi. Oparła się o nie i "ześlizgnęła" na podłogę.
Podsunęła kolana do brody i zaczęła płakać. ale teraz już nie były to pojedyncze łzy. Teraz było to strumienie łez.
- Wróciłem. - Violetta usłyszała srogi głos swojego ojca.

***

- Witajcie! - rozległ się głos dyrektora szkoły - wszyscy przyszliście dzisiaj na przesłuchania, i pewnie zastanawiacie się czemu jest tu was tak mało. Otóż jesteście rozdzieleni na grupy. Jest jeszcze takich siedem. Ale pomińmy to. Rozdzielimy was dzisiaj na kilku osobowe grupy. Będziecie mieli godzinne próby co dwa dni. Potem odbędzie się przesłuchanie. Następnie następne grupy będą miały tak samo i dopiero wtedy zdecydujemy kto dołączy do studio. Teraz niech każdy wylosuje numerek z jednej z maszyn stojących przy ścianie.

(Taki kolor to Federico
A taki to Diego)
- Odwiedziły cię dwie osoby. Przysłuchuj się, bo jedna z nich cię kocha. Będziesz słyszała wszystko. - powiedziała Nicole - matka Ludmiły.
"Tęskniłem" - Lu usłyszała cichy szept.
"Co jest Lu? Wiem, że nas nie widzisz ale my cię widzimy" - tym razem był to inny głos.
"Diego, nie wygłupiaj się!" - pierwsza postać powiedziała do Diega.
"To pewnie Diego i Fede" - pomyślała Lu.
- Zgadza się. - powiedziała mama.
- Skąd wiesz?
- Czytam ci w myślach.
- Więcej tego nie rób! - zaśmiała się brązowooka.
"Lu, podobno jak ktoś jest nieprzytomny to słyszy co się dzieje na około. Może nas słyszy?" drugie zdanie było skierowane do Federica.
"Lu martwiliśmy się o ciebie. Czemu to zrobiłaś? Czemu chciałaś na zostawić? Nie wytrzymalibyśmy bez ciebie..
Właśnie. Z tym idiotą długo bym nie wytrzymał. 
Ej!
Co?
Nie obrażaj mnie!
Lu, mam śmieszne zdjęcia śpiącego Federico!
Nie usunąłeś ich?!
Mówiłem ci, że pokażę je Ludmi jak się obudzi.
Po co? A zresztą nie ważne. Usuń je.
O zobacz! Jakie słodkie! - zaśmiał się Diego
Nie wybaczę ci.
Wybaczysz. Lu, wiesz jak on się strasznie denerwował jak nie mogliśmy wejść? I jak przeczytał ten list od cie..
Przestań!
Okey, okey.
Panowie mieliście wejść osobno! - rozległ się inny głos.
Serio?
Tak. Niech jeden z was wyjdzie, a potem wróci.
To ja wyjdę.
Było słychać kroki a potem Diego znów zaczął mówić.
To zostaliśmy sami.. wiesz, sądzę, że tak naprawdę nas słyszysz. Oglądałem kiedyś taki film i.. nie ważne. Nie ma Fede to mogę ci powiedzieć. Fede jak dostał list od ciebie zaczął się strasznie denerwować i cię szukać. Byliśmy wszędzie. Potem wpadliśmy na pomysł, że możesz by u ciotki, bo ojciec cię wyrzucił, a to jedyna bliska ci osoba. No i pojechaliśmy i dowiedzieliśmy się o moście. To Federico wiedział gdzie to jest. Później przyznał, że kiedyś tam beze mnie byliście. No i tam przyjechaliśmy, a Feder wymyślił plan. Gdyby nie on nie żyłabyś już.
A jak przyjechaliśmy tu to on ten cały czas siedział na korytarzu i czekał. Lekarz ciągle nie pozwolił do ciebie wchodzić. A dzisiaj nawet tu spał na tych twardych krzesłach. Dziwię mu się, że go plecy nie bolą. No a jak ciocia weszła do jak czekaliśmy na naszą kolej to tak się denerwował że nie wiem. Ciągle mówił, że to nie fair. Że nie powinno to się stać, że to wina twojego ojca, że mu nie wybaczy się zemści. To było dziwne. Mam nadzieję, ze niedługo się obudzisz i on zacznie zachowywać się normalnie, bo mnie już denerwuje. Ciągle o tobie gada. Tęskni za tobą. Ten idiota jest głupi.
Dobra, teraz jego kolej, bo ja muszę iść się napić. Gardło mnie boli.
Znów kroki, zamknięcie drzwi, potem otwarcie i kroki."
- Córciu, ja muszę iść. Niedługo się obudzisz więc muszę cię zostawić. Kocham cię.
- Ja ciebie też mamo.
"Lu.. tęskniłem za tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo. Proszę obudź się. Ja nie dam rady bez ciebie. Już nie daję rady. Nie możesz mi tego zrobić. W sensie nam. Co ja gadam. Ja nie wytrzymuję. Diego się jakoś trzyma. Wspiera mnie i próbuje pomóc. Ale ja nie mogę bez ciebie. To zbyt trudne. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Nawet siostrą. Młodszą siostrą bez której życie nie ma sensu. Uścisnął jej dłoń. Zrób dla mnie.. nas.. mnie. Wiem, że ty dasz radę. Potrzebuję cię. I nie tak jak w liście.. wiem, ze przesadzałem. Powinienem być lepszym przyjacielem. Wiem, ze to moja wina, że to chciałaś zrobić. Gdybym był inny.. To moja wina. Potrzebowałaś mnie, ale ja się tobą nie interesowałem. Już nigdy tego nie zrobię. Nie zostawię cię. Ale proszę.. obudź się. Ja cię kocham.. tak jak starszy brat młodszą siostrzyczkę."
Ludmiła starała się zrobić cokolwiek, żeby wrócić, ale nie wiedziała jak. Wtedy przypomniały jej się drzwi. Zauważyła, że klamka się pojawiła. Podeszła szybko i nacisnęła ją.
Poczuła, że znów jest normalnie. Czyjaś dłoń mocno ściskała jej. Wtedy dotarło do niej, ze to Fede.
- Ja ciebie też mój starszy bracie. - wyszeptała..

♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦

Mogę powiedzieć tylko jedno:
PRZEPRASZAM
Totalna porażka..
I krótki..
Ale czas opublikować xd
Ten rozdział dedykuję tylu osobom xd
Ale najważniejsza jest Klaudia ♥
Gdyby nie ona odeszłabym dzisiaj z bloga O.o
Do następnego ;*
Julia

wtorek, 15 lipca 2014

Hmmm.. #1

Tak, to nie jest rozdział xd
To tak jakby informacje Part 1 ;d
No więc zastanawiam się czy nie zmienić perspektywy pisania na pierwszoosobową.
Dla mnie to nie ma większego znaczenia, ale nie wiem czy tak wam się wygodnie czyta.
Piszcie w kom, na gg, na gmaila. Gdzie chcecie.
Buziaczkii ;**
Julu

poniedziałek, 14 lipca 2014

Chapter 5 "In the world of the dead"

Rozdział dedykują wszystkim którzy skomentowali poprzedni ♥
Jesteś najlepsi ;*


"Kiedyś będzie lepiej"

- Fran, co się stało? - zapytał Luca wchodząc do pokoju siostry.
- Nic... - załkała - odejdź.
- Nie odejdę puki nie dowiem się co się stało. - powiedział twardo.
- Chcesz wiedzieć?! - krzyknęła.
- Chcę! - odkrzyknął.
- Tak?
- Tak!
- Straciłam potencjalną miłość mojego życia!
- Jak to? - zdziwił się.
- Nieważne.. możesz wyjść?
- Wrócimy do tej rozmowy. - powiedział i wyszedł z pokoju.

***

- Ej, Fede! - brunet krzyczał prosto do ucha Włocha.
- Yhm.. Cco? - powiedział zaspany.
- Zasnąłeś. Możemy wejść do Lu. - powiedział z wyrzutem.
- Serio?! - krzyknął wstając z krzesła.
- Tak, 5 minut temu był tu lekarz i pozwolił nam wejść, ale pierwsza jej ciotka. Więc chwilę poczekamy.
- Czemu nie obudziłeś mnie wcześniej?
- Bo tak słodko spałeś, zrobiłem ci małą sesję zdjęciową. - powiedział dumny z siebie.
- Diego! Usuń te zdjęcia!
- Cicho. Spokojnie. Potem usunę, ale chcę pokazać je Ludmile. Rozweseli się.
- Obudziła się? - zapytał zdziwiony szatyn.
- Nie, poczekam.
- A lekarz coś mówił?
- Tylko, że jej stan się polepszył i możemy wejść. - powiedział obojętnie.
-Yhm.
- I że obudzi się niebawem. - dodał po chwili.
- Serio? - zapytał rozradowany Federico.
- Tak. - uśmiechnął się Diego.

***

Łzy spływające po jej porcelanowych policzkach nie miały końca. Spływały po delikatnej twarzyczce by następnie spaść na wełniany sweter, którego rękaw był już cały mokry. Szła ciemną ulicą myśląc o tym, żeby nie płakać. Myśli jednak nie działały. Do oczu ciągle napływały nowe kropelki. Sama do końca nie wiedziała czemu płacze, ale nie mogła przestać. Może dlatego, że uświadomiła sobie jaka jest? Zrozumiała, że wcale nie jest najbardziej lubiana. Wszyscy po prostu mają jej dość. Nie chcą być poniżani. Ale nie rozumie jednego. Czemu Camila z nią jest? Czemu nie odejdzie? Postanowiła od razu się tego dowiedzieć. Jak najszybciej poszła do domu rudej. Otworzyła jej mama Cami.
- Dzień dobry. Jest Camila?
- Jest, ale ni.. - zaczęła kobieta, ale Violetta jest nie wysłuchała. Pobiegła do pokoju przyjaciółki nawet nie zdejmując butów. Wbiegła na pierwsze piętro. Szybkim ruchem otworzyła drzwi spodziewając się, że zobaczy przyjaciółkę, ale nie była sama..

***

Obudziła się. Leżała na czymś puchowym. Rozejrzała się dookoła. Wszędzie biało. Złapała się za głowę. Strasznie ją bolała. Zauważyła drzwi. Podeszła do nich wolno i chciała otworzyć, ale spostrzegła, że nie ma klamki, jest tylko dziura. Dotknęła szparę i usłyszała:
- Ty nie dasz rady otworzyć tych drzwi.
- Co? Jak to? Kim jesteś? Gdzie jestem?
- Naprawdę mnie nie poznajesz?
- Nie, nawet nie wiem jak wyglądasz.
- Jestem twoją matką..
- Mama? Gdzie jesteś?
- Za tobą..
Blondynka się odwróciła i zobaczyła matkę. Była ubrana w białą suknię, a jej blond loki sięgały już pasa. Dziewczyna chciała ją przytulić, ale mama ją powstrzymała.
- Nie rób tego.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Bo zostaniesz tu na zawsze.
- Tu, to znaczy gdzie?
- W świecie umarłych.
- Ale.. i tak jestem tu uwięziona.
- Masz szansę na wyjście.
- Jak to?
- Potrzeba osoby która naprawdę cię kocha. Ona może cię uwolnić.
- Ale jak?
- Kiedy ta osoba będzie mówić, usłyszysz to. Uczucia cię uwolnią.
- Szkoda, że nie ma osoby która naprawdę mnie kocha.
- Jest ktoś taki..
- Kto?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Ciocia Kate?
- Nie! Ona jest tylko oszustką! 
- Co?!
- Skąd ci przyszła do głowy Kate?
- Mieszkam u niej..
- Co?
- Ojciec mnie wyrzucił..
- I poszłaś do niej?
- Tak.
- Musisz uciec.
- Uciec?
- Nie pozwoli ci odjeść. Ucieknij.
- Dobrze.. ale gdzie mam spać?
- Znajdziesz miejsce.
- Ale gdzie?
- Zobaczysz.

***

"Czemu ona mi nie powiedziała, że ma chłopaka? Co jej zrobiłem? Dawałem jasne znaki, że mi się podoba! Mogła coś powiedzieć! Zrobiłem sobie nadzieje!"
Brunet nie mógł przestać myśleć o Francesce. Sądził, że będą razem, a nagle dowiedział się, że to niemożliwe. Był zły, smutny.. przygnębiony.
Postanowił wybić sobie brązowooką z głowy, ale nie umiał. A do tego jutro ma przesłuchanie i musi się przygotować.

***

Weszła do pokoju i postawiła walizkę przy ścianie. Wyszła po resztę bagaży, a po chwili położyła je na łóżku. Rozejrzała się po pokoju.
Limonkowe ściany, drewniana podłoga, mały włochaty dywanik i biały sufit.
Drzwi do pokoju były wykonane z jasnego drewna, tak samo jak drzwi do garderoby i łazienki. W przeciwieństwie do nich drzwi  na balkon były szklane.
Ogromne dwuosobowe łóżko stojące na przeciw drzwi było przykryte jasno-różowym kocem.
Na środku stał mały szklany stolik, a przy nim czerwone fotele i kanapa.
Ściana na której znajdowały się drzwi na balkon była szklana, a zasłony fioletowe.
Ściana na przeciw niej  była cała pokryta lustrami.
Na przeciw łóżka wisiał wielki telewizor plazmowy, a (...).

***
- Pięknie tu, ale trochę mało miejsca. - stwierdziła Lara wchodząc do apartamentu Leona. - I bezgustnie. - dodała spoglądając na drewnianą szafę.
- Nie narzekaj. - powiedział szatyn.
- Śpisz tam. - wskazał na kanapę.
- Dobrze.
- I żadnych numerów.
- Yhy.
- Idę wziąć prysznic. - powiedział i zniknął za drzwiami łazienki.
Lara szybko zaczęła szukać czegoś w torbie. Wyjęła i jak najszybciej zaczęła przebierać się w strój.
Kiedy była gotowa położyła się na łóżku Leona i udała, że śpi.

***

- Kiedy nas wpuszczą? - powiedział Federico chodząc po korytarzu.
- Jeszcze chwila. - Diego starał się uspokoić przyjaciela.
- Mówiłeś to samo pół godziny temu! Ile ta ciotka może tam siedzieć?!
- Spokojnie Fede.
- Jak mam być spokojny?!
W tym momencie z sali wyszła ciocia Ludmiły.
- Wasza kolej. - mruknęła i poszła sobie.
- Jak ona mogła ją zostawić? - zdenerwował się Federico.
- Fede! Wchodzimy.
Przyjaciele weszli do sali blondynki.
- Tęskniłem. - szepnął cicho Federico, tak aby Diego go nie usłyszał.

***
(Taki kolor to Federico
A taki to Diego)
- Odwiedziły cię dwie osoby. Przysłuchuj się, bo jedna z nich cię kocha. Będziesz słyszała wszystko. - powiedziała Nicole - matka Ludmiły.
"Tęskniłem" - Lu usłyszała cichy szept.
"Co jest Lu? Wiem, że nas nie widzisz ale my cię widzimy" - tym razem był to inny głos.
"Diego, nie wygłupiaj się!" - pierwsza postać powiedziała do Diega.
"To pewnie Diego i Fede" - pomyślała Lu.
- Zgadza się. - powiedziała mama.
- Skąd wiesz?
- Czytam ci w myślach.
- Więcej tego nie rób! - zaśmiała się brązowooka.
"Lu, podobno jak ktoś jest nieprzytomny to słyszy co się dzieje na około. Może nas słyszy?" drugie zdanie było skierowane do Federica.
"Lu martwiliśmy się o ciebie. Czemu to zrobiłaś? Czemu chciałaś na zostawić? Nie wytrzymalibyśmy bez ciebie..
Właśnie. Z tym idiotą długo bym nie wytrzymał. 
Ej!
Co?
Nie obrażaj mnie!
Lu, mam śmieszne zdjęcia śpiącego Federico!
Nie usunąłeś ich?!
Mówiłem ci, że pokażę je Ludmi jak się obudzi.
Po co? A zresztą nie ważne. Usuń je.
O zobacz! Jakie słodkie! - zaśmiał się Diego
Nie wybaczę ci.
Wybaczysz. Lu, wiesz jak on się strasznie denerwował jak nie mogliśmy wejść? I jak przeczytał ten list od cie..
Przestań!
Okey, okey.
Panowie mieliście wejść osobno! - rozległ się inny głos.
Serio?
Tak. Niech jeden z was wyjdzie, a potem wróci.
To ja wyjdę.
Było słychać kroki a potem Diego znów zaczął mówić.
To zostaliśmy sami.. wiesz, sądzę, że tak naprawdę nas słyszysz. Oglądałem kiedyś taki film i.. nie ważne. Nie ma Fede to mogę ci powiedzieć. Fede jak dostał list od ciebie zaczął się strasznie denerwować i cię szukać. Byliśmy wszędzie. Potem wpadliśmy na pomysł, że możesz by u ciotki, bo ojciec cię wyrzucił, a to jedyna bliska ci osoba. No i pojechaliśmy i dowiedzieliśmy się o moście. To Federico wiedział gdzie to jest. Później przyznał, że kiedyś tam beze mnie byliście. No i tam przyjechaliśmy, a Feder wymyślił plan. Gdyby nie on nie żyłabyś już.
A jak przyjechaliśmy tu to on ten cały czas siedział na korytarzu i czekał. Lekarz ciągle nie pozwolił do ciebie wchodzić. A dzisiaj nawet tu spał na tych twardych krzesłach. Dziwię mu się, że go plecy nie bolą. No a jak ciocia weszła do jak czekaliśmy na naszą kolej to tak się denerwował że nie wiem. Ciągle mówił, że to nie fair. Że nie powinno to się stać, że to wina twojego ojca, że mu nie wybaczy się zemści. To było dziwne. Mam nadzieję, ze niedługo się obudzisz i on zacznie zachowywać się normalnie, bo mnie już denerwuje. Ciągle o tobie gada. Tęskni za tobą. Ten idiota jest głupi.
Dobra, teraz jego kolej, bo ja muszę iść się napić. Gardło mnie boli.
Znów kroki, zamknięcie drzwi, potem otwarcie i kroki."
- Córciu, ja muszę iść. Niedługo się obudzisz więc muszę cię zostawić. Kocham cię.
- Ja ciebie też mamo.
"Lu.. tęskniłem za tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo. Proszę obudź się. Ja nie dam rady bez ciebie. Już nie daję rady. Nie możesz mi tego zrobić. W sensie nam. Co ja gadam. Ja nie wytrzymuję. Diego się jakoś trzyma. Wspiera mnie i próbuje pomóc. Ale ja nie mogę bez ciebie. To zbyt trudne. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Nawet siostrą. Młodszą siostrą bez której życie nie ma sensu. Uścisnął jej dłoń. Zrób dla mnie.. nas.. mnie. Wiem, że ty dasz radę. Potrzebuję cię. I nie tak jak w liście.. wiem, ze przesadzałem. Powinienem być lepszym przyjacielem. Wiem, ze to moja wina, że to chciałaś zrobić. Gdybym był inny.. To moja wina. Potrzebowałaś mnie, ale ja się tobą nie interesowałem. Już nigdy tego nie zrobię. Nie zostawię cię. Ale proszę.. obudź się. Ja cię kocham.. tak jak starszy brat młodszą siostrzyczkę."
Ludmiła starała się zrobić cokolwiek, żeby wrócić, ale nie wiedziała jak. Wtedy przypomniały jej się drzwi. Zauważyła, że klamka się pojawiła. Podeszła szybko i nacisnęła ją.
Poczuła, że znów jest normalnie. Czyjaś dłoń mocno ściskała jej. Wtedy dotarło do niej, ze to Fede.
- Ja ciebie też mój starszy bracie. - wyszeptała..

♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦

Dum, dum, dum!
Tak się prezentuje rozdział!
Beznadziejny jest xd
Odwaliło mi z tym ostatnim xd
Miałam taką dziwną wenę ;d
Wiem, że się nie podoba ;p
I jeszcze tak późno XD
Następny kiedyśś..
I mam prośbę..
Każdy kto przeczytał ten rozdział niech skomentuje. Wystarczy zwykłe super czekam na następny lub coś takiego. Chcę wiedzieć ile osób mnie czyta!
Bye ;*
Julia <3

poniedziałek, 7 lipca 2014

Chapter 4 "A suicide is not going anywhere"

Rozdział dedykuję.. hmm.. a komu powinnam? Chyba osobą która najbardziej na to zasługuje jest moja Jessica.. to wszystko dzięki niej.. Kocham cię, wiesz?



"Przeznaczenia nie oszukasz"

Wsiadła do samochodu i zerknęła w stronę domu. Czemu akurat teraz? Czemu nie dali jej iść na bal? Musiała go zostawić. Jedyna osoba której na niej zależało. Czy rodzice tego nie rozumieją? Jeszcze przed balem. Czemu? Czemu to wszystko ją spotyka? Wyjęła telefon i napisała do chłopaka:
(N)aty Żegnaj.
Po chwili uzyskała odpowiedź:
(M)axi Co? Jakie żegnaj? Nie rozumiem.
Nie powiedziała Maxi'emu że wyjeżdża, nie chciała go ranić. Ale teraz nie wytrzymała i musiała napisać.
(N) Żegnaj.
(M) Naty nie strasz mnie. O co chodzi?
(N) Maxi ja.. wyjeżdżam. Na zawsze.
(M) A..ale jak to?
(N) Po prostu.. przepraszam.
(M) Gdzie jedziesz?
(N) A czy to ważne?
(M) Dla mnie tak.
(N) Do Buenos Aires.
(M) Odnajdę cię.
(N) Żegnaj.
(M) Ale Naty..
(M) Odpisz..
(M) Natalio..
(M) Kocham cię.

***

- Gdzie jest Ludmiła?
- Poszła na spacer.
- Gdzie?
- Do lasu, mówiła coś o jakiejś przepaści..
- Dziękuję!

***

- Ludmiła stój! - krzyknął brunet.
- Diego? - powiedziała zdziwiona.
- Chodź tu!
- Nie!
- Proszę cię!
- Nie! - krzyknęła.
Jej nogi oderwały się od powierzchni. Już prawie była w przepaści, ale silne ręce chwyciły jej dłonie. Niestety uderzyła się głową o most.
- F..Federico.. - wyszeptała.
Wciągnął ją i zadzwonił na pogotowie.
Zemdlała.

***

- Fede odbierz! - Francesca jak opętana krzyczała na telefon.
Szatyn nie odbierał telefonu od dwóch godzin, a to do niego nie podobne. Dziewczyna martwiła się o przyjaciela.
Zadzwoniła po raz kolejny. Znów cisza. Spojrzała na zegarek. 17:55. A o 18 ma się spotkać z Marco! Ubrała buty i wybiegła z domu. Po kilku minutach była na miejscu. Zobaczyła bruneta siedzącego pod drzewem. Szybko do niego podeszła.
- Marco.. przepraszam, zupełnie zapomniałam, że mieliśmy się spotkać.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się miło.
- To.. co robimy? - zapytała dziewczyna.
- Idziemy na spacer.
Wyciągnął rękę do brunetki, po chwili zastanowienie złapała ją i podeszła bliżej do chłopaka.
Powoli spacerowali po parku trzymając się za ręce. Nagle zadzwonił telefon Fran.
- Przepraszam cię na moment. - powiedziała i odeszła kawałek.
Dzwonił Federico. Szybko odebrała i krzyknęła:
- Fede! Martwiłam się o ciebie!
- Spokojnie Fran - powiedział, ale po jego łosie dało się rozpoznać, że jest jakiś dziwny.
- Ej, Fede co jest?
- N..nic.
- Nie udawaj. Co się stało?
- Wiesz, to raczej nie jest rozmowa na telefon.
- Zaraz do ciebie prz.. - zaczęła brunetka.
- Nie. Nie jestem w domu.
- W takim razie gdzie jesteś? - zapytała podejrzliwie.
- W.. w szpitalu.
- Co?! Co się stało Federico? Jesteś ranny? Boli cię coś?
- Spokojnie Fran! - przerwał jej szatyn - Jestem w szpitalu, ale nie z mojego powodu. Moja przyjaciółka tu leży.
- Jaka przyjaciółka?
- A czy to ważne?
- Nie.. co z nią?
- Jest w bardzo ciężkim stanie. W sumie nie wiem dlaczego, bo tylko uderzyła się w głowę, ale boję się, że mogła w tajemnicy zrobić coś jeszcze. Niestety nie mogę do niej wejść, mam nadzieję, że w końcu się obudzi.
- Współczuję. Zadzwoń później.
- Pa.
- Hej.
Rozłączyła się i odwróciła w stronę Marco, ale chłopaka tam nie było. Zamiast tego karteczka przygnieciona kamieniem. Podniosła ją i przeczytała nagłos:
"Widzę, że nie mam po co marnować czasu bo znalazłaś już swojego księcia z bajki. Mimo to dziękuję za cudnie spędzony czas. Jeśli przeznaczenie tego chce kiedyś się jeszcze zobaczymy.
M. T."
Schowała karteczkę i wróciła do domu. Jak tylko zamknęła się w pokoju zaczęła płakać. Marco ją zostawił. Znowu została sama.

***

Smutno chodziła po ulicach Buenos Aires. Tak bardzo chce udowodnić ludziom, że się zmieniła. Że jest inna. Że to co pokazuje to tylko powłoka ochronna. Ale jak to zrobić? Każdy uważa ją za zwykłą divę. Ale czy nią jest? Tylko jedna odpowiedź jest prawdziwa: nie. Nie jest divą. To nie jej wina że się tak zachowuje. Lecz czy jest jeszcze jakaś szansa na to, żeby ludzie wiedzieli, że jest zwyczajna.

♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦

Długo zastanawiałam się na opublikowaniem tego czegoś. Mimo wszystko to zrobiłam.
Tak, to zdecydowanie najkrótszy rozdział.
Więcej takich nie będzie.
Nie wiem co się stało, ale w ogóle nie miałam weny.
Ciągle myślałam, że to zaraz przejdzie i dokończę rozdział. Ale tak nie było.
następny na 100% będzie dłuższy ;)
Liczę na szczere opinie ;)

Julia

czwartek, 3 lipca 2014

Chapter 3 "Friendship is just an illusion"

Rozdział dedykuję wszystkim którzy czytają ♥
To dzięki wam piszę ;*

Rozdział napisany razem z Jessicą, dzięki niej on tu się pojawił ;*


"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałabym wrócić na rozstaje dróg  swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku"

***

Gdzie jesteś kiedy cię potrzebuję? Gdzie jesteś kiedy cię wołam? Gdzie jesteś kiedy tęsknię? Gdzie jesteś kiedy myślę o tobie? Gdzie jesteś kiedy chcę ci się zwierzyć? Gdzie jesteś kiedy chcę się wypłakać w twoje ramiona? Gdzie jesteś kiedy jestem smutna? Gdzie jesteś kiedy najbardziej na świecie pragnę cię przytulić?
Nie ma cię.
Nigdy nie ma cię przy mnie kiedy ja tego potrzebuję.
Czasem pojawiasz się i znikasz.
Ale pojawiasz się tylko dlatego, że to ty czegoś chcesz.
Ja się nie liczę.
Jestem dla ciebie osobą którą możesz o coś prosić bez żadnych konsekwencji. Możesz wymagać czego tylko zechcesz. Wiesz, że ja zrobię cokolwiek będziesz chciał.
Ale czy zastanawiałeś się co ja czuję?
Zastanawiałeś się czego ja chcę?
Zastanawiałeś się kim ty jesteś dla mnie?
Nie.
Nie zastanawiałeś się.
Nie potrzebne ci to.
Ale ja powiem ci.
Kiedy się pojawiasz czuję się najwspanialej na świecie. Jakbym była w niebie. Wystarczy jedno twoje spojrzenie i jestem szczęśliwa. Ale kiedy znikasz.. mój świat się wali. Potrzebuję cię, ale ciebie nie ma.
Chciałabym żebyś był przy mnie dzień i noc. Żebyś mnie wspierał, rozmawiał ze mną.
Jesteś dla mnie kimś więcej niż kolegą. Kimś więcej niż przyjacielem. Jesteś dla mnie jak brat. Jak starszy brat troszczący się o swoją małą siostrzyczkę.
Ale ty tego nie zauważasz.
Dla ciebie liczy się tylko czubek własnego nosa.
Nie interesuję cię ja ani nikt inny.
Tylko ty się liczysz.
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że mnie ranisz?
Mam już tego dość.
Żegnaj.

Federico po raz setny przeczytał list. Nie mógł uwierzyć w to co tam pisało. To było pożegnanie. List nawet nie był podpisany ale on doskonale zdawał sobie sprawę z tego kto go pisał. Rozpoznał ten charakter pisma. Serduszka zamiast kropek i pełno zawijasków. Sięgnął po telefon i wybrał numer dziewczyny.
"Przepraszamy, dany numer nie istnieje"
- Co?! - krzyknął szatyn.
Założył buty i wybiegł z domu. Pobiegł do mieszkania przyjaciółki. Zadzwonił do drzwi.
Cisza.
Nacisnął klamkę.
Otwarte.
Wszedł do środka. Zauważył śpiącego na podłodze ojca blondynki.
- Proszę pana.. niech się pan obudzi.. proszę pana!
- Cicho! - krzyknął w odpowiedzi.
- Gdzie jest pana córka?
- Ona tu nie mieszka.
- A gdzie?
- Nie wiem. Wynocha stąd!
Federico opuścił mieszkanie przyjaciółki i kierując się do domu zadzwonił do jedynej osoby która mogła wiedzieć gdzie jest dziewczyna.
- Wiesz gdzie jest Lu?
- Nie, a powinienem? - zapytał z wyczuwalnym zdziwieniem w głosie.
- Tak! Stary, ona zniknęła! I napisała do mnie list pożegnalny!
- Do ciebie też?!
- Jak to?
- Dzisiaj dostałem od niej list że nasza przyjaźń tak naprawdę nie istnieje.. że ja jej nie lubię czy coś..
- I nie zareagowałeś?
- Myślałem, że to żart..
- Człowieku!
- Dzwoniłeś?
- Nie kurwa ignorowałem ją! Numer nie istnieje! W domu byłem, wyniosła się!
- O cholera.. co robimy?
- Nie wiesz do kogo mogła pojechać?
- Nie miał rodziny ani przyjaciół.. chyba że..
- Chyba że co?!
- Ciocia.. - zaczął.
- Kate! - dokończył za niego - za 5 minut będę pod twoim domem! - krzyknął i się rozłączył.
- Wychodzę! - krzyknął i łapiąc kluczyki od swojej corvette wybiegł z domu. W kilku krokach znalazł się w samochodzie. Wsiadł do środka i odpalił silnik. Wyjechał na drogę i jak najszybciej pędził do domu kolegi.

***

Stała na moście wpatrując się w przepaść pod nią. Tak głęboką. Nie widać dna. Na brzegach ostre skały.
Będzie bolało. - pomyślała.

***

Szatynka weszła do domu i zawołała:
- Olgita! - krzyknęła.
Gosposia nie odpowiedziała. Dziewczyna zostawiła torebkę w salonie i poszła do kuchni. Zobaczyła kartkę leżącą na stole. Podniosła papierek i przeczytała:
"Viluś muszę wyjechać na kilka tygodni. Stan zdrowia mojej siostry jest bardzo zły. Przepraszam :("
Odłożyła kartkę na miejsce i zajrzała do lodówki. Olga oczywiście pomyślała o niej i zostawiła dużo obiadów do odgrzania. Wstawiła jedzenie do mikrofalówki i włączyła urządzenie. Kiedy jedzenie było gotowe i usiadła przy stole i zaczęła powoli przeżuwać posiłek.

~~~~*~~~~

Weszła do pokoju i włączyła laptopa. Zalogowała się na facebooka i napisała:
"Kolejny cudowny dzień, dziękuję kochani ;*"
Ten wpis, jak i wszystkie poprzednie był kłamstwem. Udawała że ma tylu przyjaciół, a inni w zazdrości komentowali że z nimi było by lepiej i tak wszyscy wierzyli w te kłamstwa.
Violetta położyła się na łóżku i zadzwoniła do jedynej prawdziwej przyjaciółki:
- Hej Cami, możesz przyjść?
- Pewnie, zaraz będę. Coś się stało?
- Nie zadawaj głupich pytać! Przyjeżdżaj i koniec!
Rozłączyła się. Była zła na siebie, że jest taka niemiła dla wszystkich. Ale bała się, że jeśli przestanie traktować tak innych wszyscy się od niej odwrócą.

***

Wybiegła z domu i jak najszybciej mogła pobiegła do przyjaciółki. Po niespełna pięciu minutach była na miejscu. Zadzwoniła do drzwi. Nikt nie otworzył. Nacisnęła klamkę. Otwarte. Weszła do środka i popędziła do pokoju Violetty. Zapukała. Usłyszała ciche "proszę" i szybkim ruchem znalazła się w środku.
- Wreszcie! - krzyknęła szatynka.
- Przepraszam, śpieszyłam się. - wymamrotała Camila.
- Następnym razem ci nie wybaczę! Siadaj! - rozkazała.
Ruda bez zastanowienia usiadła na łóżku.

***

- Fran! Mam dla ciebie niespodziankę! - krzyknął Luca wchodząc do pokoju siostry.
- Jaką? - uśmiechnęła się brunetka.
- Znalazłem idealną szkołę muzyczną dla ciebie!
- Jaką?
- Studio On Beat.
- To ta niedaleko? - zapytała, żeby się upewnić.
- Tak. Są zapisy, więc cię zgłosiłem. Będziesz musiała zaśpiewać, zatańczyć i zagrać na jakimś instrumencie.
- Ja.. ja sobie nie poradzę..
- Francesca! Wiem, że masz talent.
- Może..
- Warto spróbować! W tym roku wszystko obywa się inaczej niż poprzednio. Musisz tam jutro pójść. Dostaniesz tekst piosenki która każdy musi zaśpiewać, wybierzesz instrument i trochę nauczysz się choreografii. Będziesz tam codziennie chodziła na próby w grupie z 2-3 osobami które wybiorą z tobą. Potem jak już wszyscy będą gotowi odbędzie się przesłuchanie.
- Ale ja nie dam rady..
- Spróbujesz! Nie możesz odpuścić sobie takiej szansy!
- No dobra..
Szatyn opuścił pokój dziewczyny, a ona położyła się na łóżku i zaczęła rozmyślać.

***

- Już wszystkie rzezy? - zapytał wskazują na ogromną torbę.
- Tak, jedziemy?
- Pewnie. - włożył torby do bagażnika.
- Khym, khym. - zakaszlała dziewczyna.
- Co jeszcze? - powiedział znudzony.
- Otworzysz mi drzwi? Jesteś gentelemenm? - powiedziała z wyrzutem.
Szatyn podszedł do niej i otworzył drzwi. Potem zamknął je i wsiadł na miejsce kierowcy. Odpalił silnik i ruszyli. Po jakiś 15 minutach byli na miejscu.

♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦

Cieszcie się ludzie, albowiem dodałam bo długim oczekiwaniu XD
Pisałam go od opublikowania chaptera 2 ;d
Długo zeszło, ale kłopoty z podróżą do Londynu, w którym obecnie się znajduję z moją najukochańszą Jessicą ;*
Gdyby nie oda rozdział nie powstałby i nie zostałby opublikowany ^.^
2 komentarze = następny rozdział
Ta, me "wielkie" wymagania ;d
To co, że jest po 8 (połowa moich XD)
Do nexcika :)
Bye ;*

Jessica i Julia