czwartek, 24 lipca 2014

Chapter 7 "In the quest to become someone else"

I znów czas zadedykować komuś rozdział..
I znów ten dylemat:
Jest tyle osób którym chciałbym go zadedykować..
I tym razem trafiło na Gabi..
W sumie nie wiem dlaczego..
Dlatego, że chciała mnie zabić?
Kocham cię ♥


Tydzień później

***

W naszym życiu są wzloty i upadki. Jednego dnia jesteśmy najszczęśliwsi na świecie, a już następnego możemy cały dzień płakać. Ludzie nas ranią, czasem nawet nie świadomie. Ale mimo to dążymy do celu. Pokonujemy przeszkody i starami się osiągnąć to czego chcemy. Po prostu się nie poddajemy. Tacy już jesteśmy.

***

Wyszła z łazienki ubrana w granatową sukienkę w groszki i z opaską we włosach. Stanęła przed lustrem. Obróciła się wokół własnej osi i zatrzymała. Poprawiła trochę makijaż i podeszła do szafy. Wyjęła buty na wysokim obcasie i założyła na bose stopy. Pochodziła trochę po pokoju by rozchodzić obuwie i znów stanęła przy lustrze. Była trochę wyższa, ale nadal nie dosyć wysoka. Wzięła torebkę zawieszoną przy drzwiach i cichutko zeszła po schodach tak, aby nie obudzić śpiącego już brata. Wzięła klucze leżące na półeczce przy drzwiach i cicho wyszła z domu. Schowała kluczyk do torebki i ruszyła do parku. Ma się tam  spotkać z Marco. Wreszcie zaprosił ją na randkę. Rozmyślając o tym co może się wydarzyć doszła na miejsce spotkania. Zauważyła chłopaka siedzącego na ławce. Cichutko podeszła od tyłu i zakryła mu oczy.

***

- Federico! Ile razy mam ci powtarzać, że wszystko dobrze?! - krzyknęła nie dowierzając, że przyjaciel dzwoni do niej co 5 minut.
Kilka dni temu wyszła ze szpitala i ciągle nie może opędzić się od opiekuńczego przyjaciela. Najpierw to on musiał zawieźć ją do nowego mieszkania, a potem siedział u niej całe dnie sprawdzając czy wszystko dobrze. A kiedy go nie było dzwonił co dosłownie 5 minut, żeby się upewnić czy nic się stało. Zgadza się - była osłabiona, ale bez przesady. Zignorowała wrzaski w słuchawce i rozłączyła się. Położyła smartphona na blacie drewnianego stołu i poszła do kuchni. Zignorowała dzwonek telefonu i zaparzyła sobie herbatę. Czekając aż woda się zagotuje słyszała, ze Fede dzwoni jakieś 3 razy, ale ona najzwyczajniej w świecie to zignorowała. Wyłączyła czajnik i nalała wody do kubka. Wsypała dwie łyżeczki cukru i zaniosła napój na stół. Wzięła do tego jakieś ciastka i położyła obok herbaty. Usiadła na miękkim krześle i znów zadzwonił telefon. Zignorowała to i upiła duży łyk napoju. Ale oczywiście nie mogła mieć chwili spokoju. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Raz, drugi, trzeci. W końcu wstała i podeszła do drzwi. Otworzyła je. Jej oczom ukazał się Federico, a kto inny? Było widać, że biegł.
- Ludmiła! - krzyknął - Przestraszyłaś mnie!
- Ja? Czym? - udała zdziwioną, ale dobrze wiedziała o co chodzi.
- I się jeszcze pytasz?! Najpierw rozłączasz się, potem nie odbierasz telefonu i jeszcze drzwi nie otwierasz! Masz coś na swoje usprawiedliwienie moda damo? - na jego ostatnie słowa oboje się zaśmiali.
- Robiłam herbatę.
- Mogłaś odebrać.
- Dobra spokojnie. Wszystko gra, możesz wracać do siebie.
- O nie, zostaję tu. Biegłem do ciebie w deszczu, więc należy mi się nagroda.
- Okey, jaka? - zaśmiała się cicho.
- Po pierwsze zrób mi herbatę, jest zimno, a ja biegłem. - powiedział srogo i wyminął blondynkę w drzwiach. Poszedł do salonu i położył się na kanapę chwytając pilota do ręki. Przełączył na jakiś muzyczny program. Ludmiła pokręciła głową i poszła przygotować herbatę.

***

Zgasiła światło i podeszła do łóżka. Wygodnie się ułożyła i zgasiła lampkę. Spojrzała na ekran telefonu. Od tygodnia nie było żadnego znaku życia od obojga. Od Camili i Saby. Jak oni mogli zrobić coś takiego za jej plecami.

*Flashback*

Weszła do pokoju przyjaciółki. Ale ona nie była tam sama. Całkowała się z jakimś chłopakiem. Na początku pomyślała, że ruda wreszcie znalazła chłopaka, ale po chwili zdała sobie sprawę z tego, że ona go zna. To by J E J chłopak. I to przyssany do J E J najlepszej przyjaciółki. Poczuła coś mokrego w oczach. Łzy.
- Jjak mogłaś? - powiedziała i wybiegła z pokoju.
Na początku starali się jakoś z nią skontaktować, ale po kilku godzinach zapomnieli. Nie raz widziała ich razem. Swojego B Y Ł E GO chłopaka i B Y Ł Ą przyjaciółkę

*Koniec flashback''u*

Z jej oczu ponownie zaczęła wypływać słona ciecz. Czuła się zraniona. Ale kto nie czuł by się tak po wiadomości, że chłopak zdradza cię z najlepszą przyjaciółką?

***

Czemu musi tak być? Czemu nie potrafimy po prostu zapomnieć? Zacząć żyć własnym życiem? Odpowiedź jest prosta - wciąż kochamy. Nie wyobrażamy sobie życia samemu. Ale los skazuje nas na cierpienie. Musimy nauczyć się temu przeciwstawić i robić to czego pragniemy my, a nie ktoś inny. Ale to nie takie proste. Tym bardziej jeśli nie jesteśmy pełnoletni. Zgadza się - są wakacje, święta. Ale dwa miesiące w roku nie zastąpi nam codziennego spotykania się. I co wtedy zrobić? Nie ma na to żadnej recepty. Po prostu musimy się starać, mamy dwie opcje - zapomnieć, lub robić wszystko by być razem.
Spojrzała na ekran telefonu. Sms'y i nieodebrane połączenia. Nie da się zapomnieć jeśli co chwilę ta osoba daje o sobie znak. Czyli on w przeciwieństwie do Natalii postanowił dać z siebie wszystko. I co teraz? Zmienić numer, zatrzeć wszystkie oznaki, że tu jesteśmy i tęsknimy? Tak bardzo tęsknimy.

***

Ma dość. Ciągle te fanki które go szantażują. Czas wyjechać. Zostawić karierę i zacząć ją od nowa w innym kraju. To jedyne wyjście. Bez dłuższej chwili namysły wrócił do hotelu i po prostu zaczął się pakować. Nie pytał innych o zdanie. To jego decyzja i nikt jej nie zmieni. Po niespełna czterdziestu pięciu minutach był spakowany i gotowy do podróży. Kiedy znalazł się na lotnisku wziął do ręki telefon i wybrał tak dobrze znany mu numer:
- Leon? - usłyszał głos w słuchawce.
- Nie, królowa Elżbieta.
- Bardzo śmieszne. - powiedział sarkastycznie - Po co dzwonisz?
- Wyjeżdżam.
- Co?
- Za pół godziny mam samolot do Argentyny.
- Nie mówisz poważnie.
- Mówię Jack. Zacznę karierę od nowa. Nie czekaj na mnie, nie wrócę.
I po prostu się rozłączył. Nie czekał na odpowiedź.

***

- To co robimy? - zapytała.
- Niespodzianka. - uśmiechnął się i złapał ją za rękę.
Wstał i pociągnął ją za sobą. Po jakimś czasie stali przed piękną białą dorożką niczym z bajki. Oczy brunetki zaszkliły się, chłopak szybko to zauważył.
- Co ty, płaczesz?
- To ze wzruszenia. - powiedziała i mocno go przytuliła.
Wsiedli na pojazd i już po chwili wolno jechali ściskając się za ręce.
Kiedy się zatrzymali wysiedli, a dorożka odjechała. Chłopak ponownie pociągnął za sobą brązowooką, ale tym razem to było tylko 5 metrów. Jej oczom ukazał się kocyk. Był starannie ułożony bardzo blisko jeziora, a księżyc w pełni nadawał cudownej atmosfery temu miejscu. Podeszli i zajęli miejsca. Na ziemi i kocu było rozsypane pełno płatków czerwonych róż. Marco mocno objął dziewczynę. Siedzieli tak wtuleni w siebie, kiedy chłopak puścił dziewczynę i wziął do rąk gitarę. Zaczął grać przepiękną melodię, a potem dołączył do niej śpiew:

Si es por amor
Doy todo lo que soy

Si es por amor
todo sera verdadero

Esta es mi vida y no la quiero cambiar
Al fin encontre mi lugar
Pero sueno un amor sincero
Alguien que me pueda amar

Yo me conozco y siempre encuentro la manera
No importa cuando y dónde sea
En mi juego esta claro el reglamento
Cuanto lo siento

Yo tengo un plan siempre
Que te envuelve dulcemente
Yo tengo
Sólo amor para dar

Pero si es por amor
Todo sera verdadero
Si es por amor
Doy todo lo que soy
Mi corazón
Es todo lo que yo tengo
Gane y perdi
 Nunca me rendi
Porque soy asi

- To było piękne.. - powiedziała Francesca mocno przytulając chłopaka.
- Francesco.. zostaniesz moją dziewczyną? - powiedział spoglądając jej głęboko w oczy. Dostrzegł małe iskierki radości.
- Oczywiście, że tak. - powiedziała i pocałowała go w policzek.

♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦

Ten rozdział o dziwno naprawdę mi się podoba. Nawet nie wiem czemu. Po prostu jest taki.. inny niż wszystkie. I to przypadło mi do gustu. Jeszcze tak łatwo mi się go pisało. Zwykle napisanie czegoś tej długości zajmuje mi 4 dni, a nie 2.
Chcę was przeprosić za to całe zamieszanie z odchodzeniem. Nie wiem co miałam w głowie. Ten blog jest ważny i już zawsze będzie. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli.
Za kilka dni pojawi się obiecana miniaturka z okazji miesiącznicy bloga.
To chyba tyle, liczę na jakieś komentarze ;)
Chciałabym aby każdy kto przeczytał rozdział go skomentował. Byłabym wdzięczna.
Julia

3 komentarze:

  1. Jestem niewyspana, więc się nie rozpisuję :(
    Powiem tylko, że było bardzo fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc tak:
    Czuuuuudowny <33
    Dziękuje, Ci za dedykacje kochanie :*
    Nie zabiję Cię, na razie ;>
    Ale pamiętaj! Znam twój adres!! ;D
    Ten rozdział do miszczostwo. Ty też jesteś miszczem xd
    Czekam na next :3
    Kooocham Cię ♥♥
    Gaabi :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie masz nawet pojęcia ile radości sprawiłaś mi tym rozdziałem.
    Kiedy dostrzegłam te publikację miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia.
    Kochanie, podobał mi się każdy wątek, który dzisiaj opisałaś. Szczególnie podoba mi się fragment Ludmiły, jest zabawny.
    Marcesca, pięknie ! :**
    Wspaniale, że do nas wróciłaś, mam nadzieję, że wątpliwości przestaną Cię nachodzić. Czekam na następny <3<3<3

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie prezentem w postaci weny. ;*