"Krążyła po labiryncie szukając wyjścia. Nie miała sił by dalej iść, ale wiedziała że to jedyne rozwiązanie. Kiedy już traciła resztki nadziei zauważyła światło padające na ścieżkę. Zbliżyła się i zobaczyła wyjście.Chciała podejść, ale usłyszała głos dochodzący z wnętrza jej głowy:
- To jedyna szansa! Możesz wyjść teraz albo nigdy.
Już chciała wyjść kiedy usłyszała krzyk swojej matki:
- Pomocy! Córeczko! Pomóż mi! Proszę! Błagam.. - przy ostatnich słowach jej głos się załamał.
Brunetka stanęła przed najtrudniejszym wyborem. Mogła pomóc matce albo wydostać się z labiryntu. Postanowiła pobiec do matki. Nie wiedziała dlaczego, ale wiedziała gdzie jest jej matka. Kiedy dotarła na miejsce zobaczyła martwe ciało matki. Zobaczyła obok niej wielkiego psa z dwiema głowami. Zwierzę się na nią rzuciło. Zaczęła biec do wyjścia. Była w tym miejscu, ale zobaczyła tylko ścianę. Odwróciła się i zobaczyła psa. Zawarczał i pobiegł do niej. Szarpnął ją za rękę przewalając na ziemię. Swoimi ostrymi zębami zaczął szarpać jej ciało.."
Francesca obudziła się z krzykiem. Przed oczami nadal miała martwe ciało matki.
I znów powróciły do niej wspomnienia..
***
- No już, nie płacz Lusiu. Na razie zostaniesz u mnie.
I znów powróciły do niej wspomnienia..
***
- No już, nie płacz Lusiu. Na razie zostaniesz u mnie.
- Mogę?
- Tak, a potem porozmawiam sobie z twoim ojcem i będziesz mogła wrócić. - uśmiechnęła się.
- Ja nie chcę do niego wracać.. - powiedziała cicho blondynka.
- Ale.. nie rozumiem. Czemu?
- Ciociu z nim się nie da wytrzymać. Na nic mi nie pozwala, głodzi mnie i.. - zawiesiła głos - bije. - dokończyła ciszej.
- Co?! Bije cię? - krzyknęła kobieta.
- Czasami..
- Musimy iść z tym na policję!
- Nie! - krzyknęła szybko Ludmiła.
- Czemu?
- Nie chcę. Po prostu nie. Możemy o tym nie rozmawiać? - zapytała.
- Dobrze, ale ta rozmowa cię nie ominie. - powiedziała ciotka.
- Okey. - mruknęła Lu.
***
- Fran, śniadanie! - krzyknął Luca wchodząc do pokoju siostry.
Jednak nie było jej w łóżku. Poszedł w stronę łazienki i zapukał znów krzycząc imię siostry.
Cicho.
Nacisnął klamkę. Otwarte. Niestety Francescy tam nie było. Tam i nigdzie indziej.
Zdenerwowany zadzwonił. Telefon leżał na jej łóżku.
Zszedł do restauracji i zapytał kelnera - Tomasa - czy jej nie widział. Niestety nie.
Luca wyszedł na zewnątrz i zaczął szukać brunetki.
***
Siedział na ławce grając na gitarze swoją nową piosenkę. Starał się wymyślić jakieś odpowiednie słowa, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Zauważył zapłakaną brunetkę idącą przez park. Pobiegł do niej.
- Co się stało? - zapytał.
- N..nic.
- To czemu płaczesz?
- Bo jestem smutna. Kim jesteś? - zapytała.
- Jestem Marco. - uśmiechnął się miło - A ty?
- Nazywam się Francesca. - odpowiedziała.
- Miło mi cię poznać.
- Mi również. - uśmiechnęła się lekko.
- Może spotkamy się juto? - zapytał.
- Okey. Gdzie i o której?
- Tutaj o 18? - zapytał.
- Tutaj o 18. - potwierdziła - Przepraszam, muszę już iść. Pa.
- Pa.
Wrócił na ławkę i ponownie zaczął grać. Tym razem słowa same do niego przyszły.
***
Szatynka wkroczyła do szkoły i od razu podbiegła do niej jest przyjaciółka Camila podając jej wodę.
- Fuu! Zimna! Chcesz, żeby mnie gardło rozbolało! - krzyknęła.
- Już idę po drugą. - wybełkotała i odbiegła.
Po chwili wróciła i wręczyła dziewczynie ciepłą wodę.
- Fuu! Za ciepła! Miała być w temperaturze pokojowej! Ogarnij się Cami!
- Chwila. - powiedziała i odbiegła.
Za chwilę wróciła tym razem z wodą o odpowiedniej temperaturze.
- Nareszcie! Wiesz, że w każdej chwili mogę cię zwolnić i zastąpić kimś innym!
- T..tak.
- Idę na zajęcia. - powiedziała i zostawiła Camilę samą.
Ta dziewczyna czasami ma dość swojej przyjaciółki, ale wie, że nikogo innego nie znajdzie.
***
Natalia krążyła po ulicach Madrytu w poszukiwaniu ładnej sukienki na bal. Stanęła w kolejnym sklepie i uważnie się rozejrzała. Nie zauważyła niczego wartego uwagi. Wyszła i poszła do następnego sklepu. Na początek przyjrzała się sukienkom na wystawie. Wszystkie były ładne, ale jedna szczególnie przykuła jej uwagę. Szybkim ruchem znalazła się w sklepie. Zapytała o jej rozmiar. sprzedawczyni szybko go jej przyniosła. Brunetka poszła do przymierzalni. Założyła ubranie i przejrzała się w lustrze.
- Idealnie. - szepnęła do siebie.
Założyła poprzedni strój i opuściła pomieszczenie. Podeszła do kasy i zapłaciła za sukienkę.
~~~~*~~~~
Wróciła do domu dumna ze swojego zakupu. Piękna sukienka, buty i dodatki. Do tego umówiła się do fryzjera i zrobiła sobie manicure.
Tak, ten bal z pewnością będzie wspaniały.
Piękna brunetka u boku przystojnego szatyna.
***
- Aaaa! Patrz! To Leon! Ten z U-mix'u! - krzyknęła Lara.
- Aaaaaa! To serio on! - odpowiedziała Lena.
Szybko podbiegły do niczego nie spodziewającego się Verdasa.
- Leon! Dasz nam swój autograf?
- Cicho! Nikt nie ma wiedzieć, że tu jestem. W ogóle w tym mieście.- powiedział - Nie powiecie nikomu?
- No cóż.. to zależy..
- Od?
- Co za to dostaniemy?
- Co chcecie?
- Po twoim autografie, autografy z na twoich zdjęciach, chcemy z tobą kilka zdjęć.. pójdziemy razem na obiad..zaobserwujesz nas na twitterze. - wymieniała Lena.
- Okey, coś jeszcze? - zapytał.
- Chcę zostać w twoim hotelu na noc. Mogę spać na kanapie. - powiedziała Lara.
- Ej, dziewczyny... to za dużo..
- Okey, więc patrz. - powiedziała Lara.
Wyjęła telefon i zalogowała się na Twittera.
- Patrz, mam tutaj kilkanaście tysięcy obserwujących. Twoich fanek. One na pewno rozgłoszą dalej..
Zaczęła pisać:
"Uwaga fanki Leona! Nasz kochany Verdas jest w Rzymie i nie powiedział nam! Aktualnie znajduje się na ulicy Monroe. Spotkałam go!"
- Stój! - powiedział - Okey, zgadzam się na wszystko. Tylko wykasuj tego tweeta.
- Dobra. - powiedziała i skasowała tweeta.
- To na początek autografy. - powiedziała uśmiechnięta Lena.
Wyjęły kartki, a Leon się podpisał.
W końcu został tylko ostatni punkt. Lara miała zostać na noc u Verdasa.
- To chodź. - powiedział.
- Zaczekaj! Muszę się przecież spakować! - zaprzeczyła.
- Zatrzymamy się obok twojego domu. - mruknął.
♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦
Ta dam!
I jest chapter dwa ;D
Nie do końca tego oczekiwałam zaczynając go.
W sumie jak zwykle wszystko w połowie zmieniłam xd
I tak..
Chcę was prosić o przeczytanie mojego konkursowego One Shota.
Może nie dostałam nagrody, ale wszyscy byli lepsi ode mnie i zasłużyli.
No to znajdziecie go na blogu Alexandry, która zorganizowała konkurs.
Na szczęście mój już opublikowała ;3
Jest TUTAJ <klik>
Mam nadzieję, że wyrazicie opinię ;>
Dobra, koniec.
Rozdział jak go napiszę.
A potem będzie problem z opublikowaniem go, bo do 11 lipca prawdopodobnie mnie nie będzie XD
Możliwe, że jadę do koleżanki do Londynu *o*
Bye ;*
- Tak, a potem porozmawiam sobie z twoim ojcem i będziesz mogła wrócić. - uśmiechnęła się.
- Ja nie chcę do niego wracać.. - powiedziała cicho blondynka.
- Ale.. nie rozumiem. Czemu?
- Ciociu z nim się nie da wytrzymać. Na nic mi nie pozwala, głodzi mnie i.. - zawiesiła głos - bije. - dokończyła ciszej.
- Co?! Bije cię? - krzyknęła kobieta.
- Czasami..
- Musimy iść z tym na policję!
- Nie! - krzyknęła szybko Ludmiła.
- Czemu?
- Nie chcę. Po prostu nie. Możemy o tym nie rozmawiać? - zapytała.
- Dobrze, ale ta rozmowa cię nie ominie. - powiedziała ciotka.
- Okey. - mruknęła Lu.
***
- Fran, śniadanie! - krzyknął Luca wchodząc do pokoju siostry.
Jednak nie było jej w łóżku. Poszedł w stronę łazienki i zapukał znów krzycząc imię siostry.
Cicho.
Nacisnął klamkę. Otwarte. Niestety Francescy tam nie było. Tam i nigdzie indziej.
Zdenerwowany zadzwonił. Telefon leżał na jej łóżku.
Zszedł do restauracji i zapytał kelnera - Tomasa - czy jej nie widział. Niestety nie.
Luca wyszedł na zewnątrz i zaczął szukać brunetki.
***
Siedział na ławce grając na gitarze swoją nową piosenkę. Starał się wymyślić jakieś odpowiednie słowa, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Zauważył zapłakaną brunetkę idącą przez park. Pobiegł do niej.
- Co się stało? - zapytał.
- N..nic.
- To czemu płaczesz?
- Bo jestem smutna. Kim jesteś? - zapytała.
- Jestem Marco. - uśmiechnął się miło - A ty?
- Nazywam się Francesca. - odpowiedziała.
- Miło mi cię poznać.
- Mi również. - uśmiechnęła się lekko.
- Może spotkamy się juto? - zapytał.
- Okey. Gdzie i o której?
- Tutaj o 18? - zapytał.
- Tutaj o 18. - potwierdziła - Przepraszam, muszę już iść. Pa.
- Pa.
Wrócił na ławkę i ponownie zaczął grać. Tym razem słowa same do niego przyszły.
***
Szatynka wkroczyła do szkoły i od razu podbiegła do niej jest przyjaciółka Camila podając jej wodę.
- Fuu! Zimna! Chcesz, żeby mnie gardło rozbolało! - krzyknęła.
- Już idę po drugą. - wybełkotała i odbiegła.
Po chwili wróciła i wręczyła dziewczynie ciepłą wodę.
- Fuu! Za ciepła! Miała być w temperaturze pokojowej! Ogarnij się Cami!
- Chwila. - powiedziała i odbiegła.
Za chwilę wróciła tym razem z wodą o odpowiedniej temperaturze.
- Nareszcie! Wiesz, że w każdej chwili mogę cię zwolnić i zastąpić kimś innym!
- T..tak.
- Idę na zajęcia. - powiedziała i zostawiła Camilę samą.
Ta dziewczyna czasami ma dość swojej przyjaciółki, ale wie, że nikogo innego nie znajdzie.
***
Natalia krążyła po ulicach Madrytu w poszukiwaniu ładnej sukienki na bal. Stanęła w kolejnym sklepie i uważnie się rozejrzała. Nie zauważyła niczego wartego uwagi. Wyszła i poszła do następnego sklepu. Na początek przyjrzała się sukienkom na wystawie. Wszystkie były ładne, ale jedna szczególnie przykuła jej uwagę. Szybkim ruchem znalazła się w sklepie. Zapytała o jej rozmiar. sprzedawczyni szybko go jej przyniosła. Brunetka poszła do przymierzalni. Założyła ubranie i przejrzała się w lustrze.
- Idealnie. - szepnęła do siebie.
Założyła poprzedni strój i opuściła pomieszczenie. Podeszła do kasy i zapłaciła za sukienkę.
~~~~*~~~~
Wróciła do domu dumna ze swojego zakupu. Piękna sukienka, buty i dodatki. Do tego umówiła się do fryzjera i zrobiła sobie manicure.
Tak, ten bal z pewnością będzie wspaniały.
Piękna brunetka u boku przystojnego szatyna.
***
- Aaaa! Patrz! To Leon! Ten z U-mix'u! - krzyknęła Lara.
- Aaaaaa! To serio on! - odpowiedziała Lena.
Szybko podbiegły do niczego nie spodziewającego się Verdasa.
- Leon! Dasz nam swój autograf?
- Cicho! Nikt nie ma wiedzieć, że tu jestem. W ogóle w tym mieście.- powiedział - Nie powiecie nikomu?
- No cóż.. to zależy..
- Od?
- Co za to dostaniemy?
- Co chcecie?
- Po twoim autografie, autografy z na twoich zdjęciach, chcemy z tobą kilka zdjęć.. pójdziemy razem na obiad..zaobserwujesz nas na twitterze. - wymieniała Lena.
- Okey, coś jeszcze? - zapytał.
- Chcę zostać w twoim hotelu na noc. Mogę spać na kanapie. - powiedziała Lara.
- Ej, dziewczyny... to za dużo..
- Okey, więc patrz. - powiedziała Lara.
Wyjęła telefon i zalogowała się na Twittera.
- Patrz, mam tutaj kilkanaście tysięcy obserwujących. Twoich fanek. One na pewno rozgłoszą dalej..
Zaczęła pisać:
"Uwaga fanki Leona! Nasz kochany Verdas jest w Rzymie i nie powiedział nam! Aktualnie znajduje się na ulicy Monroe. Spotkałam go!"
- Stój! - powiedział - Okey, zgadzam się na wszystko. Tylko wykasuj tego tweeta.
- Dobra. - powiedziała i skasowała tweeta.
- To na początek autografy. - powiedziała uśmiechnięta Lena.
Wyjęły kartki, a Leon się podpisał.
W końcu został tylko ostatni punkt. Lara miała zostać na noc u Verdasa.
- To chodź. - powiedział.
- Zaczekaj! Muszę się przecież spakować! - zaprzeczyła.
- Zatrzymamy się obok twojego domu. - mruknął.
♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦
Ta dam!
I jest chapter dwa ;D
Nie do końca tego oczekiwałam zaczynając go.
W sumie jak zwykle wszystko w połowie zmieniłam xd
I tak..
Chcę was prosić o przeczytanie mojego konkursowego One Shota.
Może nie dostałam nagrody, ale wszyscy byli lepsi ode mnie i zasłużyli.
No to znajdziecie go na blogu Alexandry, która zorganizowała konkurs.
Na szczęście mój już opublikowała ;3
Jest TUTAJ <klik>
Mam nadzieję, że wyrazicie opinię ;>
Dobra, koniec.
Rozdział jak go napiszę.
A potem będzie problem z opublikowaniem go, bo do 11 lipca prawdopodobnie mnie nie będzie XD
Możliwe, że jadę do koleżanki do Londynu *o*
Bye ;*